Zbawia nas Jezus czy zachowywanie przykazań?

 

Ten wpis jest komentarzem do informacji o niedawnym kazaniu Ojca św. Franciszka. Na Frondzie nadano jej tytuł: „Nie zbawi nas przestrzeganie przykazań” ( http://www.fronda.pl/a/nie-zbawi-nas-przestrzeganie-przykazan,35773.html  ).Tekst stał się powodem ożywionej dyskusji, w której pojawiły się zarówno wypowiedzi wyraźnie popierające Ojca św., jak i jeszcze mocniejsze przeciwko papieskiej homilii i samej osobie Ojca świętego. Wszystko, oczywiście, w imię wierności Ewangelii i ortodoksyjnej nauce Kościoła.

Od razu chcę powiedzieć, że zgadzam się z Ojcem św. Franciszkiem. To Jezus jest naszym Zbawicielem. Czy to znaczy w takim razie, że zachowanie przykazań nie ma znaczenia? Nie, tego nie chcę powiedzieć, ani nie uważam, że takie przesłanie miało kazanie papieskie. Naszym obowiązkiem jest zachowywanie przykazań, ale to Jezus jest naszym Zbawcą. W tytule wspomnianej informacji wyrażony jest priorytet łaski i podkreślenie Bożej inicjatywy oraz Jego woli zbawienia człowieka, nie zaś fakt, że Pan Bóg zbawia nas bez nas. Pan Bóg oczekuje na naszą odpowiedź. Mówi o tym Doktor łaski:

„Bóg uczynił cię bez ciebie. Bo przecież nie wyraziłeś przyzwolenia Bogu, który cię stworzył. Jak mogłeś to uczynić, skoro nie istniałeś wtedy? Tak więc uczynił cię bez ciebie, jednak nie usprawiedliwi cię bez ciebie. Uczynił się bez twojej wiedzy, jednak nie usprawiedliwi cię bez twojej ochotnej zgody”. (św. Augustyn, „Sermo” 169).

To Pan Bóg jest naszym Zbawcą, ale On nie zbawia nas bez nas. Ze zbawieniem jest jak z miłością: „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4, 10 BT). Jednak Pan Bóg, który umiłował nas pierwszy, pragnie, abyśmy na tę Jego miłość odpowiedzieli. A tą odpowiedzią nie jest nic innego, jak właśnie …zachowywanie przykazań: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15 BT).

Zestawienie tych cytatów ukazuje analogię: zbawienie – miłość. To Pan Bóg jest Zbawcą, ale nie zbawia nas bez nas; to On pierwszy nas umiłował, ale pragnie naszej odpowiedzi. Pan Bóg kocha nas nie dlatego, że się nam przyglądnął i zobaczył w nas coś godnego miłości, czyli nie dlatego, że na Jego miłość w jakiś sposób zasłużyliśmy czy zasługujemy, ale tylko i wyłącznie dlatego, że On jest miłością.

Z miłością Boga jest inaczej, dokładnie odwrotnie, niż z miłością u ludzi. My kochamy coś, co poznaliśmy jako pociągające; Pan Bóg kocha, a Jego miłość stwarza i swoje dzieła czyni pociągającymi. Boża miłość stała się powodem, że w ogóle istniejemy. Z miłości wyposażył nas różnorakimi darami, w tym także zdolnością dania wolnej odpowiedzi na Jego miłość. Przyjmując Jego miłość nie możemy powiedzieć, że staliśmy się jej sprawcą. Podobnie jest ze zbawieniem, bo zbawienie nie jest niczym innym, jak właśnie przyjęciem Bożej miłości: możemy je przyjąć w darze, ale nie „wyprodukować”. Czy przyjmując Boże zbawienie, możemy powiedzieć, że staliśmy się jego sprawcą? Jeśli tak, to tylko przez analogię, aby podkreślić potrzebę naszego udziału. I taką analogią posługuje się np. Apostoł Narodów, kiedy pisze w Pierwszym Liście do Koryntian:

„A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża? Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?” (1 Kor 7, 16 BTP). Św. Paweł pisze tu o sytuacji, kiedy wierząca żona ma niewierzącego męża, albo wierzący mąż ma niewierzącą żoną. Według Apostoła wierząca strona przyczynia się do zbawienia niewierzącego współmałżonka. Przez analogię można nazwać owego wierzącego współmałżonka „zbawcą” drugiej połowy. Jeśli ktoś może przyczynić się do zbawienia drugiej osoby, to tym bardziej do własnego. Dlatego można podsumować, że zbawienie jakiegoś człowieka zależy w 100 % od Pana Boga i w 100 % od niego samego (tego danego człowieka).

A jednak, nawet jeśli ktoś uczynił wszystko, co tylko możliwe, dla swojego zbawienia, powinien nie sobie, ale właśnie Panu Bogu przypisać wszelkie swoje zasługi. Bo to On sprawia w nas i chcenie i działanie zgodnie z Jego wolą (por. Flp 2, 13). A my ze swojej strony, w najlepszym wypadku, jesteśmy tymi, którzy przyjmują Jego natchnienia i dobrze wykorzystują Jego dary i dane nam talenty. I dlatego, nawet w przypadku, kiedy wypełniamy wszystko zgodnie z Jego wolą, powinniśmy mówić: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17, 10 BT). Bo inaczej grozi nam niebezpieczeństwo, że staniemy się „złodziejami” przypisując sobie chwałę, należną samemu Panu. To parafraza myśli św. Franciszka z Asyżu, który na innym miejscu pisze:

„Ten bowiem jada z drzewa poznania dobra, kto przywłaszcza sobie swoją wolę i wynosi się z dobra, jakie Pan mówi i działa w nim. I tak z podszeptu szatana i z powodu przekroczenia przykazania stało się to owocem poznania zła. A za to trzeba ponieść karę”. (Św. Franciszek, Upomnienie nr. 2)

To Pan Bóg mówi i działa przez swoich świętych. Dlatego to Jemu należy się dziękczynienie i chwała, a przypisywanie sobie dobra czynionego przez Pana za naszym pośrednictwem i wynoszenie się z tego powodu, psuje dobro i staje się przyczyną zła zasługującego na karę.

Czy zbawia nas zachowywanie przykazań? Nie, to Boża miłość nas zbawia, a my jej nie sprawiamy. Co najwyżej możemy ją przyjąć. A zwyczajnym tego sposobem jest zachowywanie przykazań (por. 2 J 1, 6).

© CRT 2012