Jak św. Kazimierz pożar gasił

15 października

Jak św. Kazimierz pożar gasił… KRES KRAKOWSKIEGO KLASZTORU NA GARBARACH

Początki reformackiego klasztoru w Krakowie sięgają roku 1625, kiedy to pierwsi bracia KUSTODII MAŁOPOLSKIEJ osiedlili się na przedmieściu Garbary, w niewielkiej odległości od murów miejskich, prawie naprzeciw kościoła św. Anny. Dokładna lokalizacja napotyka na trudności  - podawane są różne leżące blisko siebie miejsca („u wylotu ul. Kapucyńskiej”, „tam, gdzie znajduje się dziś Zespół Szkół Ekonomicznych” „w pobliżu obecnego klasztoru OO. Kapucynów” czy nawet na tym samym miejscu…

Działki pod budowę kompleksu klasztornego Reformatów zakupiła i przekazała Krystyna ze Zborowskich Grochowska. W 1628 r. wykonano fundamenty pod kościół, który wzniesiono głównie dzięki pomocy finansowej Zuzanny Amendówny, majętnej i pobożnej mieszczki krakowskiej, tercjarki franciszkańskiej. Został on ukończony w roku 1640 i poświęcony pod wezwaniem św. Kazimierza, królewicza. W dniach 25 – 26 września 1655 r., zaledwie po piętnastu latach istnienia, świątynię i klasztor spalono, wraz z przedmieściami krakowskimi, na rozkaz Stefana Czarnieckiego, w tym czasie kasztelana kijowskiego, dowodzącego obroną miasta, w ramach przygotowań do odparcia wojsk Karola X Gustawa, króla szwedzkiego… Uznano bowiem, że budynki przedmieść, szczególnie okazalsze, jak kościoły i klasztory, ułatwią wojskom agresora działania przy zdobywaniu grodu.

Według źródeł i opracowań zakonnych, począwszy od odtworzonej przez o. Ambrożego Stalickiego kroniki klasztornej (oryginalna bowiem, podobnie jak archiwum i biblioteka, w roku 1655 spłonęła), klasztor na Garbarach padł pastwą ognia 15 października, co jednak nie wydaje się być informacją ścisłą. Autorzy reformaccy opisują to wydarzenie w sposób następujący:

Gdy Czarniecki rozkazał spalić klasztor, lubo różnych zażywano sposobów do wzniecenia ognia, zapalić go żadnym sposobem żołnierze nie mogli. Widzieli zaś pięknego młodzieńca po królewsku przebranego (zapewne samego św. Kazimierza), który klasztor obchodził i gdziekolwiek zajął się ogień, on go pilnie gasił. Upraszał tedy Czarniecki O. Prowincjała, aby sam znalazł sposób obalenia klasztoru, nie podając miasta i wojska na niebezpieczeństwo. Co uważywszy przełożony zezwolił (ile z niego było) na zapalenie kościoła. Odtąd więcej owego świetnego młodzieńca nie widziano i klasztor wyprzątniony, łatwo się zajął i spłonął do szczętu dnia 15 października…

 

© CRT 2012