27 sierpnia
Z KOSZYKIEM JABŁEK I GRUSZEK NA POWITANIE KRÓLA… (Z DZIEJÓW KLASZTORU WĘGROWSKIEGO)
Król Stanisław August Poniatowski odwiedził miasto Węgrów kilkakrotne. Po raz pierwszy w roku 1775, jadąc do swojej siostry, Izabelli Elżbiety Branickiej, mieszkającej w Białymstoku i powracając stamtąd. Później będąc w drodze na obrady Sejmu w Grodnie i powracając zeń (1784 i 1793) oraz, po raz ostatni, 7 stycznia 1795 roku, podążając na kategoryczny rozkaz carycy Katarzyny II do Petersburga. W kronice klasztornej REFORMATÓW WĘGROWSKICH odnotowanych zostało pięć pierwszych wizyt; najszerzej potraktowane zostały „spotkania króla z Węgrowem” w dniach 7-8 sierpnia i 30 listopada-1 grudnia 1784 roku. Dziś o wizycie sierpniowej… z uwagami zaczerpniętymi z Diariusza podróży najjaśniejszego Stanisława Augusta, króla polskiego, na sejm Grodzieński (…), autorstwa biskupa Adama Naruszewicza…
„Opisanie bytności wjazdu do Węgrowa JKMci i wizyty kościoła naszego” rozpoczyna się od podania godziny przyjazdu („druga poobiednia”) i przedstawienia opisu bram „tryumfalnych” wystawionych przez SYNAGOGĘ i MIASTO. Przy pierwszej „witany był od rabina. Kapela na skrzypcach [i] cymbałach grała” (wg Naruszewicza: powstał wielki hałas od Żydów i wrzaskliwe aprekacyje [błagania]. Brzmiała ich kapela, to jest rzępoliło kilku brodaczów na skrzypcach, bił jeden w cymbały, a kilku bachurów śpiewało…), przy drugiej powitali króla przedstawiciele Ziem Liwskiej i Drohickiej (Naruszewicz: Drohickiej - po obiedzie).
Pod ten czas w konwencie węgrowskim mieszkający RP Feliks Synakiewicz, definitor aktualny prowincji, STL (Lektor Świetej Teologii) i Prefekt Studii Philosophici (Studium Filozoficznego), wziąwszy koszyk wyboru jabłek i gruszek, kwiatkami przybrany, serwetami okryty, poszedł z ojcami lektorami filozofii i kaznodzieją, do kamienicy na pocztę, gdzie przyszedłszy przed obecność Najjaśniejszego Króla Pana, miał do niego mowę witającą (jej tekst znajduje się także w kronice), na którą król odpowiedział krótko: Ten mię najlepiej życzy, kto mi u Boga wyprosi to, czego mi życzy. Jakoż ja mam nadzieję w modlitwach Wać Panów. Jabłka i gruszki zaraz odebrał JW Grzybowski podkomorzy liwski, które oddane są królewskiemu dworowi… Naruszewicz skwitował ten epizod tak: Orator, ojciec definitor, wytrzęsiwszy w mowie swojej flores verborum (kwiaty słów), prezentował fructa arborum (owoce drzew), to jest jabłka i gruszki w koszu z ogroda klasztornego. Król mu podziękował verbis ut nummis (słowami jak pieniędzmi), bo dukatami na jałmużnę.
Po zakończonym obiedzie odwiedzał Najjaśniejszy Pan z całą przytomną assystencją senatorów, orderowych, urzędników, generałów etc. kościół XX Kommunistów (BARTOSZKÓW) oraz klasztor REFORMATÓW, po którym oprowadzany był przez o. Synakiewicza. Zwiedzanie rozpoczęto od kościoła. Tam król zapytał m.in. Czemu Wać Panowie organu nie macie? Definitor odpowiedział: - Są nam przez zakonne prawa zakazane. Wychodząc z kościoła dał jałmużny zł 5 konwentowi JW Ks. Naruszewicz, biskup mówiąc: -Kazał wam dać król na wołu. Monarcha zażyczył sobie także odwiedzić fabrykę sukienną. Po drodze mijali sadzawkę, na której pływało więcej jak sto gęsi tego dnia z kwesty przypędzonych. Na ich temat odbył się także stosowny dyskurs … W fabryce oglądał robotę robiącego na koniku (kołowrotku) chłopca. Oglądał warsztat, ale próżny, przy którym stał worek z wełną. Wziął Najjaśniejszy Pan z worka w rękę swoją kawałek wełny i oglądając mówił: - Co to za pokora! Brat magister officinae (przełożony fabryki) ten kawałek wełny schował dla pamiętnika, mając to sobie za wielki honor. W sprawozdaniu Naruszewicza czytamy: Był naprzód u bartoszków, potem u reformatów, oglądając wszystko, lubo nie było czego widzieć, prócz jednego portretu u Bartoszków Ludwika XIV młodo i ślicznie odmalowanego. Oglądał też pan fabrykę sukienną, którą mają reformaci na swoje habity. Rzecz to piękna, ale tylko dla reformatów…
Nazajutrz o godzinie ósmej rano wyjeżdżał do Grodna. Myśmy stali w otwartej bramie nisko nakłonieni, a król jadąc pojeździe kapelusza uchylił…