20 września
PO ŚMIERCI, PODCZAS MOROWEGO POWIETRZA Z AMBONY KAZAŁ… (o. AUGUSTYN BIEŻANOWSKI)
Ten to, wielkiej świątobliwości kapłan i świata wzgardziciel, wraz z wieloma innymi obserwantami (bernardynami), m.in. ze słynnym o. Bonawenturą Dzierżanowskim, po kapitule KUSTODII REFORMACKICH, która miała miejsce w Warszawie w pierwszych dniach sierpnia 1626 r. sfinalizował wcześniejszą zapewne decyzję przejścia do reformatów – braci mniejszych ściślejszej obserwancji (karności). W dniu 10 sierpnia rozpoczęli oni czas, przeznaczony na przemyślenie (stąd nazywano ich „deliberans”) swojej decyzji. Nie był to w ścisłym znaczeniu nowicjat, bo nie wstępowali do innego zakonu, a tylko do jednego z jego odgałęzień. Po roku, dziewiętnastu z nich zostało włączonych (wpisanych) do KUSTODII. Część z nich zasiliła KUSTODIĘ MAŁOPOLSKĄ, część – WIELKOPOLSKĄ.
O. Augustyn wybrał tę drugą. Nie było mu jednak dane pracować w niej długo, zaledwie trzy lata…
W ostatnim okresie swojego życia należał do wspólnoty rezydencji (formującego się klasztoru) w Koninie i prawdopodobnie przez jakiś czas był jej przełożonym (prezesem). Poza tym spełniał urząd kaznodziei i spowiednika w miejscowym kościele (bracia nie mieli wówczas jeszcze swojej siedziby…). Jak pisze Kleczewski, „słowa jego kazań były szczere, proste i nabożne… Nie uważał czyli słuchacze byli mądrzy czy nieumiejętni, czy Szlachetni, czyli z pospólstwa, dla wszystkich jednakowo zwykł był kazać po Apostolsku. Miał też stąd wielka pociechą duchowną, że widział często skruszonych ludzi, i do żalu za grzechy pobudzonych”… Zarażony dżumą, zmarł 20 (albo 29) września 1630 r. we wspomnianym wcześniej Koninie.
Na tym jednak nie skończyła się jego praca… „Podczas bowiem powietrza morowego w Koninie (którego ofiarą padł wcześniej także br. Feliks Braneński) nie tylko się po śmierci swojej w czas nie mały, widomie Obywatelom tamecznym pokazał, ale i do przytomnych w Kościele, miał z Ambony gorące Kazanie, z wielkim podziwieniem oraz z znaczną poprawą grzeszników” (Kleczewski, Kalendarz Seraficzny, wspomina też o tym Koralewicz w Additament do Kronik Braci Mnieyszych S. Franciszka)…