O. Ryszard Horn OFMRef

28 grudnia

„KAZNODZIEJA OLBRZYMIEGO WZROSTU, STRASZLIWEGO WEJRZENIA I GŁOSU, ŻARLIWY W DUSZ NAWRACANIU” … o. RYSZARD HORN

Franciszek Horn (czasami Chorn), w zakonie o. Ryszard, urodził się w roku 1728. Ochrzczony został 20 września w kolegiacie zamojskiej. Wstąpił do REFORMATÓW PROWINCJI MAŁOPOLSKIEJ w Sandomierzu 18 sierpnia 1745 r. Wraz z nim nowicjat rozpoczęło dwóch kleryków, również ochrzczonych w Zamościu oraz dwóch braci laików z Krakowa. Profesję uroczystą złożył rok później z przyszłym o. Epifaniuszem Garbowskim. W roku złożenia przez nich profesji erygowana została RUSKA KUSTODIA REFORMATÓW pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej. Obydwaj też wyrazili życzenie bycia w jej szeregach. Razem studiowali filozofię w Rawie Ruskiej i Chełmie; razem teologię we Lwowie (1750 - 53). Razem też przyjmowali święcenia. Prezbiterat otrzymali 19 października 1751 r. we lwowskim kościele reformatów z rąk Rajmunda Jezierskiego, biskupa bakowskiego.

Po ukończeniu studiów teologicznych o. Ryszard powołany został na urząd lektora filozofii. Z wielkim pożytkiem uczył zakonną młodzież przez lat sześć (do roku1760) w klasztorach chełmskim i rawskim, łącząc ducha pobożności z modlitwą, czujnością i umiejętnością. W tym czasie przez rok (1758 - 59) był także prezesem (przełożonym klasztoru w fazie organizacji) w Kryłowie. Powrócił tam jeszcze na rok (1763 - 64) jako prefekt misji. Wcześniej urząd ten pełnił, mieszkając w Chełmie, w latach 1760 - 62. Kaznodzieją był niepospolitym, (…) przekonywującym w mowie, potężnym w sile i umiejętnym a nade wszystko gorliwym o chwałę boską i żarliwym w dusz nawracaniu. (…) Był to mąż olbrzymiego wzrostu, silnej budowy, wielkoduszny, odważny, straszliwego wejrzenia i głosu, ale przy tym nadzwyczajnie grzeczny, uprzejmy, miły… Kiedy na ambonę wstępował (…), i straszliwym wzrokiem po słuchaczach zgromadzonych powiódł, zdawało się, że raczej wyszedł, aby rozproszył wszystkich a nie zgromadził; ale kiedy potężny głos jego zabrzmiał w ich uszach wszystkie nerwy w ich ciele zadrgały, wszystkie uczucia w nich się odezwały a lud najprzód zdumiały, potem jęczał, trząsł się od płaczu i potoki łez wylewał za grzechy swoje… Wśród kazania, a to się nieraz o. Ryszardowi trafiało, taki powstawał lament, płacz, krzyk, szlochanie, że kaznodzieja przestać musiał. A kiedy tak wszyscy głośno zawodzili i wyrzekali on sam na ambonie stał niewzruszony, jak wryty i natchniony z oczyma do góry wzniesionymi tak długo, aż się znowu uciszyli. Długo też nauki jego w pamięci ludu pozostały, zwłaszcza gdy kary piekielne, sąd Boży, śmierć, wieczność opowiadał. Bardzo skruszeni słuchacze z tych nauk powracali do domów swoich, bijąc się w piersi za popełnione grzechy i kiwając głowami sami się sobie dziwili, iż tak wiele sądów bożych i kary boskiej na siebie ściągnęli.

Kilkakrotnie wybierany był gwardianem – w Chełmie (1762 - 63), Lwowie (1764 - 66 i 1770 - 73) i Rawie Ruskiej (1774 - 75). Przez rok (1773 - 74) miał powierzoną pieczę nad archiwum prowincji.

Obrany prowincjałem na kapitule we Lwowie 29 czerwca 1766 roku, na urzędzie tym, pełnionym przez trzy lata, odznaczył się prawością charakteru, dbałością o dobro prowincji i gorliwością o chwałę bożą. Na kapitule krzemienieckiej w roku 1775 wybrany został jednym z czterech definitorów prowincji.

Zarząd generalny zakonu zlecił mu urząd komisarza generalnego PROWINCJI PRUSKIEJ. Po jej zwizytowaniu, przewodniczył kapitule obradującej w Łąkach Bratiańskich na przełomie sierpnia i września 1765 r.

W ostatnich miesiącach życia ciężko chorował na puchlinę wodną. Dla poratowania zdrowia odesłano go do Lwowa. Tam najsławniejsi lekarze (…) różnych sposobów zażywali, często nawet bardzo dokuczliwych a nic nie pomagało. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem powrócił do Rawy Ruskiej i tam zmarł 28 grudnia 1775 r., przeżywszy lat 47…

 

© CRT 2012